Ze względu na dużą liczbę zamówień czas wysyłki może wynieść 2–3 dni 📦
WalutaPLNDostawaPolskaJęzykGunfire PolskaGunfire in EnglishGunfire en FranceGunfire en EspañaGunfire ​​in NederlandGunfire in Czech

Mój chłopak się strzela, czyli kilka uwag o życiu z airsoftowcem

2017-08-10

Wchodzisz do domu i potykasz się o buty... no cóż, to się zdarza, ale kiedy na twojej drodze od drzwi wejściowych do pokoju, liczącej niespełna 1.5 metra, potykasz się jeszcze o jakąś koszulkę w paski, spodnie w moro* i kaburę, a dodatkowo udało ci się wdepnąć w walające się tam kulki do airsoftu, to wiedz, że coś się dzieje... I gdybym to jeszcze ja zrobiła taki bałagan, to rozumiem, bo mam na tyle dużo ciuchów, żeby nimi rzucać po kątach, ale tym razem to on…

Dokładnie tak, wybiera się na strzelankę.

Nazywam się MM, mam 18 lat**, a mój chłopak jest airsoftowcem.
(Czeeeeeść MM, wspieraaamy Cię)

Blaski i cienie życia z airsoftowcem

Chociaż nie – nie chodzi tu o blaski i cienie, bilans zysków i strat, narzekanie lub liczenie plusów i minusów. Życie jest za krótkie żeby narzekać. Chodzi mi trochę bardziej o pewien specyficzny koloryt, kilka obserwacji i ciekawostek, małe studium przypadku. I zaspokojenie pewnej ciekawości – czy to tylko u mnie tak wygląda? Czy u innych dziewczyn airsoftowców da się zauważyć pewne podobieństwa i zbieżne obserwacje?

Odzież militarna

Wracając do ilość ubrań... Opiszę na przykładzie, jak to wygląda co niedzielę, kiedy wybieramy się na obiad do rodziców:

ja: A nie masz jakiejś nowszej koszulki? Bo ta jest sprana, a ja założyłam ładną sukienkę....

on: No ale jest ładna.

ja: Była ładna na studiach, a one bezpowrotnie minęły...

on: No przecież jest dobra, o co ci chodzi?

ja: No to chociaż ją wyprasuj!

on: Jezu... No i o co tyle hałasu, wyprasuję i będzie dobrze ...

 

Wyciągając konkluzje z tej krótkiej scenki rodzajowej: na co dzień lepiej go ubierać niż żywić, bo o ile sama mu czegoś nie kupię, to będzie w tym chodził dopóki się nie rozpadnie. Ciuchy airsoftowe z kolei… Oooo tak, to jest inny temat. Na koszulę z Wólczanki na wesele znajomych z ciężkim sercem wyciąga z portfela 150 zł, ale na jakiś podkoszulek w paski za 50 zł, albo spodenki "taktyczne" kosztujące więcej niż ta cholerna koszula z Wólczanki to nie tyle, że płaci bez żalu - on wręcz woła całym swoim jestestwem "shut up and take my money". Podejrzewam po cichu, że wydaje na ciuchy dużo więcej niż ja, ale się nie przyznaje.

Fascynuje mnie to połączenie pogardy do tego, w co ubiera się na co dzień i niechęci do kupowania sobie jakichkolwiek ubrań, oraz kompletnie przeciwnej postawy odnośnie ciuchów airsoftowych.

Nowe jeansy? Po co, przecież mam, nie będę tracił kasy.
Nowe, czwarte już spodnie do munduru? Ale okazja, używane za 300 PLN, biorę!

Druga kurtka, bo stara ma już lata świetności za sobą? Po co, przecież nie będę chodził w dwóch kurtkach na raz.
Czwarty mundur? Zajebiście, chłopaki w teamie już takie mają, ale będziemy piękni!

Przebieranki - mundury do ASG

Wracając do projekcji z początku: wchodząc do domu i potykając się o "te" ciuchy wiem, że łazienka jest zajęta na co najmniej 2h, a on chichrając się jak mała dziewczynka robi sobie zdjęcia w mundurze i wymienia z kolegami uwagi na Messengerze, czy wystarczająco koszerne (a pomyśleć, że do niedawna to słowo kojarzyło mi się tylko z kuchnią żydowską...).

Z reguły wygląda to tak – na dzień przed strzelanką (o której zresztą często mówi mi w ostatnim momencie) podchodzi w pewnym momencie do szafy, zaczyna wyjmować swoje mundury i rozkładać je na podłodze. Wszystkie, bo czemu by nie. No a potem się zaczyna… Najpierw jedne spodnie i góra. Potem inne spodnie, ale góra ta sama. Potem wraca do pierwszych spodni, ale górę bierze z trzeciego kompletu. Później następuje żonglerka ekwipunkiem – jedna kamizelka, potem druga. Potem może jeszcze smiersz (tak, nauczyłam się i wiem co to jest). Kochanie, zrobisz mi zdjęcie? Szybka konsultacja na Messengerze. Jednak powrót do pierwszej. Tak, będzie najlepsza. Brać pistolet czy nie? Na pasie, czy na udzie? Czapka? Ale która? Znów powrót do kamizelki – przecież musi przełożyć na nią radio. Ale w którym miejscu? Aha, trzeba będzie przesunąć ładownice o jeden rządek w prawo. No to przesuwamy. I tak dalej…

 

No więc co robić kiedy już wiem, że coś się dzieje? Wracać do matki? Lepiej nie, bo przecież ostrzegała... i na co mi będzie gadanie... Iść się upić winem do przyjaciółki? Z częstotliwością kiedy to się zdarza zostałabym szybko alkoholiczką. Odpalić Zalando i włączyć głośną muzykę na słuchawkach? Lepiej nie, bo są przeceny, a ja już kupiłam pół Zary... Poczytać książkę? Ale jak tu się skupić przy tym chichraniu?  No więc wymyśliłam technikę jak sobie z tym radzić. A mianowicie…

Akceptacja airsoftu

Akceptuję. A nawet partycypuję. Pukam dyskretnie do łazienki i mówię: no no, kolego, ładnie Ci w tej zgniłej zieleni. No i wtedy widzisz ten błysk w oczach. Tę radość, której nie jest w stanie wywołać na jego twarzy nawet obiad u matki (wcale nie gotuje lepiej ode mnie, ale on ma jakieś chore przywiązanie do smaków z dzieciństwa). No i uśmiecha się jak wariat i tak sobie wtedy myślę, że lubię go takiego uśmiechniętego. No i potem zaczyna się długie tłumaczenie dlaczego akurat ta koszulka do tego munduru i że ze względu na nową kolbę musiał coś tam przełożyć gdzieś indziej, a magazynki jeszcze gdzieś indziej i potem pada ciąg słów, które do niedawna nic mi nie mówiły, a teraz kiwam głową prawie jak ekspert i czasem nawet coś doradzę...

Co więcej, przyswoiłam sobie kilka podstawowych zwrotów, nazw i terminów więc czasem mogę zapunktować i rzucić coś w stylu „no rzeczywiście, gorka będzie najlepsza na tę porę roku” albo „oj, pasek na smierszu ci się zawinął”. A trzeba było zobaczyć jego minę, gdy powiedziałam, że jego replika ASG wygląda lepiej z DTK niż z PBS. Bezcenna. Warto było poświęcić trochę czasu na sprawdzenie w Google czym jest ten cholerny DTK, a potem dla pewności podpytać jednego z jego kolegów.

(z drugiej strony - skoro ja mogłam się nauczyć rozróżniać te cholerne kamuflaże, tłumiki i różny szpej, to on mógłby w końcu ogarnąć różnicę między maskarą a kredką do oczu, no ale chyba nie można mieć wszystkiego).

No więc generalnie cieszę się jak wchodząc do domu potykam się o kaburę do repliki airsoft, bo wiem, że on jest w dobrym nastroju, na przebłaganie niedzielnej nieobecności upichcił cos na obiad i jak już dobierze sobie komplet na strzelankę, to usiądziemy razem i obejrzymy jakiś dobry film... najpewniej o wojnie ;)

* tak, wiem, moro nie jest profesjonalnym określeniem

** no może trochę więcej, ale kobiet się o wiek nie pyta :P

Pokaż więcej wpisów z Sierpień 2017
pixel